Justyna Kowalczyk – alfabet mistrzyni
Podziel się
Justyna Kowalczyk sezon 2014/2015 miała gorszy niż poprzednie. Jednak wszyscy byliśmy na to przygotowani, bo nasza reprezentantka zmagała się z dużymi problemami w życiu osobistym. To wszystko przełożyło się na poziom sportowy. Mimo iż Justyna ani razu nie stała indywidualnie na podium, to zawodniczka wciąż nie składa broni. Nasza biegaczka jest gotowa do walki o najcenniejsze trofea i już zapowiada, że za rok tak łatwo nie da się pokonać. Przedstawiamy alfabet Justyny Kowalczyk.
A jak astma
Temat astmy w biegach narciarskich rozpoczął się przy okazji igrzysk olimpijskich w Vancouver w 2010 roku. Wówczas trwał konflikt na linii Kowalczyk-Bjoergen. Justyna rozpoczęła dyskusję po biegu na 10 km stylem dowolnym, w którym zajęła 5. miejsce. Norweżka natychmiast skontrowała naszą biegaczkę, mówiąc, że nie umie przegrywać. Obecnie temat ten ucichł, choć Norwegowie, jak tylko nadarzy się okazja, próbują sprowokować Justynę. Jednak Polka już tak łatwo nie daje się ponieść emocjom, jak miało to miejsce kiedyś.
B jak ból
Justyna Kowalczyk doskonale zdaje sobie sprawę, że uprawianie sportu wyczynowego niesie za sobą ogromny ból. Mieszkanka Kasiny Wielkiej ma na swoim koncie sporo kontuzji. W 2006 roku nabawiła się zapalenia ścięgna Achillesa, wcześniej miała też problemy z sercem. Przez ostatnie lata największymi bolączkami Justyny są kolana, kręgosłup i ramiona. W 2012 roku nasza biegaczka przeszła w Warszawie artroskopię prawego kolana oraz zabieg ręki. Po zakończeniu sezonu 2014/2015 Kowalczyk znowu poddała się artroskopii tej samej części ciała. Na szczęście kolano goi się prawidłowo i Polka powinna planowo rozpocząć treningi. Nasza biegaczka będzie musiała walczyć z silnym bólem kręgosłupa. Co prawda zawodniczka stosuje masaże odcinka lędźwiowego, ale nie przynosi to pożądanego efektu. Ból jest na tyle silny, że Justyna potrafi przewrócić się na prostej drodze. W przyszłości zapewne czeka ją operacja.
C jak Canmore
Justyna bardzo żałowała, że w poprzednim sezonie zawody PŚ nie zawitały do kanadyjskiego Canmore. Polka czuje się w tym urokliwym miasteczku wspaniale. Wyniki również są świetne. Poza jednym startem, Kowalczyk zawsze nokautowała tutaj przeciwniczki. Najbardziej pamiętne są zawody w 2010 roku, przed IO. Wówczas Kowalczyk pokazała, że do Vancouver jedzie jako murowana faworytka. Niebawem okaże się, czy Canmore powróci do karawany PŚ w sezonie 2015/2016.
D jak depresja
Justyna Kowalczyk zawsze wydawała się bardzo silną kobietą, która potrafi radzić sobie nawet z najtrudniejszymi problemami. Z depresją Polka też chce wygrać. Wszystko zaczęło się od nieszczęśliwej miłości. Potem Justyna zaszła w ciążę i poroniła na jednym z majowych zgrupowań. Dopiero po kilku latach, w wywiadzie dla Gazety Wyborczej nasza najlepsza biegaczka zdecydowała się przyznać do problemów. Kłopoty były na tyle duże, że Justyna mdlała, mało jadła, nie chciała wstawać z łóżka. Na szczęście kibice po szczerym wyznaniu narciarki zachowali się tak, jak na prawdziwych fanów przystało. Większość z fanatyków biegów narciarskich wspierała Justynę i dodawała jej otuchy. Teraz wydaje się, że Justyna powoli pokonuje swoje problemy. Choć w sezonie 2014/2015 miała też chwilowe zachwiania – jak chociażby w Rybińsku. Właśnie m. in. przez depresję Justyna w poprzednim cyklu PŚ miała słabszą wytrzymałość i wydolność. Obecnie można powiedzieć, że Kowalczyk odżyła i znów ma chęć, żeby wygrywać.
E jak euforia
Największą euforię Justyna Kowalczyk czuła, kiedy 14 lutego 2014 roku zdobyła w Soczi złoty medal olimpijski. Wówczas Polka wygrała nie tylko z rywalkami, ale i z kontuzją stopy. Mieszkanka Kasiny Wielkiej po biegu nie kryła łez radości. Uczucia z Soczi nic nie zastąpi. Mimo skrajnego zmęczenia czułam wielkie spełnienie. 90 procent zawodników pracuje właśnie po to.
F jak Falun
Dwa lata temu Justyna Kowalczyk jechałaby do Szwecji jako murowana faworytka do złotych medali. Jednak w sezonie 2014/2015 Polka walczyła głównie ze sobą i nie była stawiana w gronie kandydatek do triumfów na szwedzkiej ziemi. Mimo wszystko Justyna zawzięła się i trenowała bardzo mocno. Kiedy przyjechała do Falun wszyscy zainteresowani byli pod wrażeniem, jaki postęp zrobiła nasza biegaczka w tak krótkim czasie. W sprincie stylem klasycznym narciarka z Kasiny Wielkiej zajęła 4. miejsce, ocierając się o medal. Jednak Justyna Kowalczyk razem z Sylwią Jaśkowiec w sprincie drużynowym zajęła 3. miejsce.
G jak gwiazda
Justyna nigdy nie „gwiazdorzyła”. Na początku swojej obfitej kariery wręcz uciekała przed mediami. Teraz Polka jest przyzwyczajona do udzielania wywiadów czy pozowania do zdjęć, choć jak przyznaje o wiele bardziej woli biegać, niż prywatnie pokazywać się publicznie.
Nie jestem i nie będę celebrytką. To nie jest mój tok myślenia, ani styl życia.
I jak igły
Justyna musiała znieść wbijanie igieł do jej piszczeli, aby zapobiec bólowi, który męczył ją podczas biegu techniką dowolną. Na początku ta metoda Justynie pomagała, ale w tym momencie Polka próbuje innych rozwiązań.
J jak Justyna
Justyna zawsze bardzo krytycznie sama siebie ocenia. Polka nie boi się wymieniać swoich wad – o zaletach rzadko mówi. W niej samej przeszkadza jej najbardziej bałaganiarstwo oraz to, że jest „potrzepana”. Z dobrych cech najbardziej lubi wrażliwość oraz emocjonalność.
K jak kurtka
Dla Justyny ta część ubioru jest bardzo ważna – zresztą jak dla wszystkich, którzy spędzają całe życie na mrozie. Przy okazji IO w Vancouver Kowalczyk pokłóciła się z Adamem Małyszem. Wówczas nasza biegaczka głośno powiedziała, że kurtki są za zimne, natomiast Orzeł z Wisły zaprzeczył, mówiąc, że Justyna szuka dziury w całym. Rzecz w tym, że biegacze narciarscy na mrozie spędzają godziny, a skoczkowie raczej minuty.
L jak Liberec
W tym czeskim miasteczku rozpoczęła się wielka i owocna kariera Justyny Kowalczyk. Polka nie jechała na MŚ w 2009 roku jako murowana faworytka. Jednak nasza biegaczka z łatwością zdobywała medale – wywalczyła 2 złote oraz brąz w biegu na 10 km „klasykiem”. Po Libercu życie Justyny zmieniło się diametralnie – stała się gwiazdą, zaczęły pojawiać się wielkie oczekiwania.
Ł jak łzy
Na zawodach sportowych Justyna płakała dotąd 3 razy. Pierwszy miał miejsce podczas IO w Vancouver, po biegu łączonym. Wtedy Polka mogła zostać zdyskwalifikowana, bo na części klasycznej pobiegła kilka kroków łyżwą. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i Kowalczyk odebrała brązowy krążek.
Następnie przy okazji MŚ w Oslo Justyna nie mogła powstrzymać łez żalu. Nasza zawodniczka prowadziła przez 9 z 10 km. Była niemal pewna, że „wyrwie” Marit Bjoergen złoty krążek. Nie udało się, ale najprawdopodobniej dzięki tamtemu biegowi w przyszłości Justyna stała się najlepsza w biegu na 10 km stylem klasycznym.
Łzy szczęścia w karierze Justyny pojawiły się tylko raz – w 2014 roku, kiedy na IO w Soczi zdobyła złoty medal. Narciarka z Polski była wzruszona, bo zdawała sobie sprawę, że dokonała praktycznie niemożliwego. W Rosji zdobyła złoty medal ze złamaną kością śródstopia.
Justyna przyznaje, że w swoim życiu mało razy płakała – wykluczając ostatnie trzy lata, które były dla niej bardzo ciężkie. Miejmy nadzieję, że Polka już nie będzie miała zbyt wiele powodów do wylewania łez.
M jak mama
Mama – Janina Kowalczyk – odegrała bardzo dużą rolę w życiu córki. Pani Janina jest z wykształcenia nauczycielką języka polskiego. Dlatego, gdy Justynka była jeszcze w szkole, matka stawiała jej wysoko poprzeczkę. Młoda Justyna Kowalczyk zgodnie z wymaganiami rodzicielki uczyła się wzorowo. Teraz Pani Janina jest bardzo wiernym kibicem Justyny i wraz z mężem w miarę możliwości stara się wspierać córkę w trudnych momentach.
N jak narty
Narty lub „nartki”, jak je Justyna Kowalczyk pieszczotliwie nazywa, stały się dla niej sposobem na sukces i oderwaniem od nieraz smutnej rzeczywistości. Teraz mimo iż Justyna na nartach spędza bardzo długie godziny trenując, to w czasie wolnym również chętnie po nie sięga.
Mam jedno marzenie związane z nartami: bym nigdy nie zapomniała, jak bardzo je lubię i jak wiele dały mi radości.
O jak Otepaeaea
Justyna tą estońską miejscowość nazywa swoim miejscem na ziemi. Polka często mówi, że jest to jej drugi dom. Tutaj bowiem nasza zawodniczka stanęła po raz pierwszy na podium oraz pierwszy raz zwyciężyła w zawodach PŚ. Justyna również latem chętnie przyjeżdża do Estonii, by szlifować swoją formę. Elementami treningu, który jest charakterystyczny dla Polki w Otepaeaea, są tzw. „stokrotki” oraz ciągnięcie opony na nartorolkach.
P jak plebiscyt Przeglądu Sportowego
Justyna Kowalczyk pierwszy raz na pierwszą stronę Przeglądu Sportowego trafiła, kiedy odnosiła olbrzymie sukcesy na MŚ w Libercu. Polka wielokrotnie zdobyła statuetkę dla najlepszego polskiego sportowca według PS i TVP.
Czuję się zaszczycona. To są emocje, które trudno opisać.
R jak robota do wykonania
Justyna Kowalczyk doskonale wie, co znaczy prawdziwa praca. Ciągłe wyjazdy, rozstania, pokoje hotelowe, reżim, dieta, presja – to wszystko musi znosić, by zaistnieć w sportowym świecie. Z jednej strony nasza narciarka narzeka, że jest już tym zmęczona, ale z drugiej wie, że tylko to może dać jej sukces i wykonuje swoją pracę konsekwentnie. Trener Aleksander Wierietielny w jednym z wywiadów mówił, że Justyna wykonuje swoją pracę ciężej i sumienniej, niż mężczyźni. Ten fakt tylko świadczy o jej heroizmie i woli walki.
S jak sztabka złota
Justyna przekazała sztabkę złota, którą otrzymała za złoty medal wywalczony na IO w Soczi, na aukcję. Szczęśliwym kupcem została… Justyna Kowalczyk. Polka sama ją wylicytowała i pieniądze przekazała dla dzieci chorych na mukowiscydozę.
T jak telefon
Jedynie przez telefon Justyna kontaktuje się ze swoimi bliskimi. Jak sama przyznaje, przez wiadomości e-mail czy Skype’a bardzo trudno się z nią skontaktować. Prywatny numer mistrzyni z Soczi ma wiele osób – zdarzają się dziwne telefony. Dlatego jeśli Justyna nie ma danego numeru zapisanego w kontaktach, to nie odbiera.
U jak uśmiech
Uśmiech jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych cech Justyny Kowalczyk. Polka uśmiecha się nawet wtedy, gdy coś ją naprawdę zdenerwuje.
Uśmiech sprawia, że życie staje się odrobinę lżejsze.
W jak wykształcenie
Justyna zawsze dążyła do tego, aby zdobyć solidne wykształcenie. W 2009 roku zdobyła tytuł magistra, ale to był tylko początek naukowej drogi. Po IO w Soczi Kowalczyk obroniła pracę doktorską z wyróżnieniem. Mieszkanka Kasiny Wielkiej jest nie tylko znakomitą sportsmenką, ale radzi sobie bardzo dobrze z nauką, czego dowodem jest ukończenie każdego szczebla naukowego z wyróżnieniem.
Z jak zakończenie kariery
Po IO w Soczi Justyna Kowalczyk zapowiedziała, że będzie biegała dalej. Choć pewnie wielu kibiców już ją skreśliło, to ona chce dalej powalczyć o trofea, które ma już w swoim dorobku. Bowiem Justyna jest już bardzo spełnionym sportowcem – nie brakuje jej niczego. Nasza zawodniczka chciałaby pojechać na koreańskie igrzyska olimpijskie, ale jak sama mówi – nie wie, czy będzie w stanie, bo ciało powoli odmawia jej posłuszeństwa.